W minioną środę obradowało Zgromadzenie ZGZM. Gościem delegatów był poseł Krzysztof Kubów.
Lubiński parlamentarzysta, choćby z racji miejsca zamieszkania, Polkowice odwiedzał już nie raz – jednak po raz pierwszy przyglądał się rozwiązaniom w gospodarce odpadami komunalnymi.
– Z cała odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Związek Gmin Zagłębia Miedziowego, ale też powiat polkowicki, to w skali kraju coś niespotykanego. Tylko pogratulować tak sprawnego zarządzania – stwierdził poseł po krótkiej wycieczce po okolicy.
Krzysztof Kubów jest jedynym parlamentarzystą z Dolnego Śląska, zasiadającym w sejmowej komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa, a od niedawna jest również członkiem podkomisji stałej ds. monitorowania gospodarki odpadami. Oglądając Osiedlowe PSZOK-i już zastanawiał się, czy by tej podkomisji nie przywieźć właśnie do Polkowic. Zadeklarował też wolę współpracy ze Związkiem Gmin.
– Chcemy razem „podziałać”, żeby pójść krok do przodu – potwierdził Krzysztof Kubów. – Są nowe wytyczne ministra co do kwestii związanych z recyklingiem bioodpadów, będziemy więc pracować nad tym, żeby osiągnąć tu wymagany przez Unię Europejską poziom 65%.
Parlamentarzysta nie szczędził dobrych słów pod adresem dokonań ZGZM, bo też jest to jeden z tych regionów w kraju, w którym widać plusy rewolucji śmieciowej. I chęci, by działać dalej.
– Polkowice i mieszkańcy Związku Gmin Zagłębia Miedziowego mogą być spokojne, przynajmniej do roku 2020. Wszystkie te wskaźniki recyklingu, które ustawodawca przewiduje do 2020 r. tu są już osiągane – powiedział poseł.
– Ale nie segregujemy jeszcze odpadów kuchennych i ogrodowych – przyznał szef ZGZM. Emilian Stańczyszyn nie ukrywał, że liczy na współpracę w zagospodarowaniu właśnie tej frakcji.
– Nikt tego jeszcze w kraju nie zrobił – powiedział. – Pierwsi zwykle dostają „premię”, więc chcemy być tymi pierwszymi.
Ową premią może być – jak w przypadku budowy Centralnego PSZOK-u w Polkowicach – rządowa dotacja na inwestycje, związane z segregacją i zagospodarowaniem bioodpadów.
– Żeby każda nasza gospodyni była przygotowana do segregacji bioodpadów, żeby przed każdym domkiem jednorodzinnym, budynkiem wielorodzinnym stały specjalne pojemniki na bioodpady, żeby kupić specjalne samochody i na końcu – instalacje, które zrobią z tego kompost, energię cieplną, elektryczną – potrzebujemy… 30 milionów złotych – powiedział Emilian Stańczyszyn.