Wraz z wyborami samorządowymi kończy się kadencja pracy obecnego Zarządu ZGZM. O tym, co udało się dokonać w ciągu ostatnich czterech lat i w jakim kierunku zmierza gospodarka odpadami rozmawiamy z przewodniczącym Związku Emilianem Stańczyszynem.
Patrzymy dekadę do przodu
– Przed nami ostatnie tygodnie pracy Zarządu i Zgromadzenia Związku tej kadencji. To dobry czas na podsumowanie – choć mam wrażenie, że będziemy mówić o dwóch zupełnie innych instytucjach…
– Zgadza się: w połowie kadencji Związek przejął od gmin zadania związane z gospodarowaniem odpadami komunalnymi. To była nasza reakcja na zapowiadane przez rząd ustawowe zmiany i nasza odpowiedź na nadchodzącą „rewolucję śmieciową”.
– Jaką instytucją był ZGZM przed wejściem w gospodarkę śmieciową?
– Inną, jeśli popatrzeć na całą jego historię. Przez pierwsze lata Związek walczył skutecznie o utworzenie powiatu. Tylko dzięki ZGZM mamy dzisiaj Powiat Polkowicki i wszystkie urzędowe sprawy, związane z rejestracją pojazdów, geodezją, budownictwem i tak dalej możemy załatwiać tu, w Polkowicach. W kolejnym okresie Związek zdobywał dla naszych ośmiu gmin fundusze środowiskowe i europejskie. Prowadziliśmy działalność oświatową, kulturalną i sportową. Wspieraliśmy również gminy w negocjacjach z KGHM w sprawach podatkowych. Dużym sukcesem zakończyły się dwa nasze projekty, dzięki którym zorganizowano dodatkowe zajęcia dla około 5000 uczniów. Szkoły zaopatrzono m.in. w tablice interaktywne, notebooki, opłacono specjalistów i nauczycieli, przy okazji utworzono 19 nowych punktów przedszkolnych na terenie całego Związku.
– Projekt się skończył, ale Związek nie opuścił szkół?
– W 2011 r. ruszyliśmy ze zdrowotnym programem profilaktycznym zapobiegającym zakażeniom wirusem brodawczaka ludzkiego – z założeniem, że będzie on kontynuowany przez najbliższe pięć lat. W międzyczasie, można powiedzieć, finansowaliśmy lekcje pływania dla młodych mieszkańców naszych gmin, zajęcia korekcyjne dla niepełnosprawnych, Związek był też corocznie współorganizatorem około 30 różnego rodzaju imprez sportowych i kulturalnych.
– Bilans 20-letniej działalności jest imponujący. Co dalej?
– Razem możemy więcej – nie mam co do tego wątpliwości. Zgodnie z panującymi w Polsce i Unii Europejskiej trendami, poszukujemy kolejnych partnerów do współpracy. Na przykład – dla efektywnej gospodarki odpadami Związek powinien być powiększony lub wejść w ścisłą współpracę z Lubinem lub Głogowem, a najlepiej ze wszystkimi samorządowymi sąsiadami.
– Do podobnego wniosku w ostatnim roku doszło wiele gmin w Polsce. Gdy w życie weszła ustawa śmieciowa, związki komunalne zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu…
– Przypomnę, że już w 2006 roku kupiliśmy 899 pojemników na szkło i plastikowe butelki i co roku przeznaczaliśmy na obsługę selektywnej zbiórki ponad pół miliona złotych. Dziś należymy do liderów tego procesu w Polsce i tak będzie w następnych latach.
– Porozmawiajmy chwilę o mitycznych „wskaźnikach”, którymi straszy nas rząd i Unia Europejska. One pokazują, ile zebrano danej frakcji odpadów, a ile wywieziono na składowisko. Dla zwykłego człowieka są to pojęcia niewiele mówiące.
– Jednak to te „wskaźniki” będą decydować, czy jako producenci śmieci zostaniemy obłożeni karami za zanieczyszczanie środowiska. A im wyższe kary, tym większe prawdopodobieństwo wyższych opłat za odpady. Nas to, na szczęście, nie będzie dotyczyło, wygraliśmy wyścig z czasem, ale w wielu miejscach w Polsce zapłacą słone kary, i to już niedługo.
– Uważa pan, że system, który przyjęto na terenie Związku daje gwarancję dobrej segregacji i dobrego zagospodarowania odpadów?
– Jestem o tym przekonany, bo dowodzą tego przykłady najbardziej przyjaznych dla środowiska państw w Europie. Nie bez powodu wzorowaliśmy się na Skandynawach. Rachunki i szacunki, które przeprowadziliśmy też to potwierdzają. Niedawna wizyta naszych zagranicznych partnerów, to kolejny krok do tego, aby nadać współpracy jeszcze bardziej praktyczny charakter. Już dziś możemy być dumni, że o naszym systemie mówi się nie tylko w Polsce – ostatnio wiceminister ochrony środowiska pochwalił się nim podczas wizyty w Norwegii.
– System powstał, ale jeszcze nie działa na pełnych obrotach – przed nami uruchomienie Centralnego PSZOK-u w Polkowicach.
– I jego Oddziału w Chocianowie. W przyszłości powstaną też kolejne. Przypomnę, że na obie te inwestycje udało nam się zdobyć dotacje z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, więc nie obciążymy tak bardzo budżetu Związku. Chciałbym, żeby nasz Centralny PSZOK był również centrum recyklingu – miejscem, w którym odzyskuje się i wytwarza przedmioty użytkowe – dla następnych użytkowników. Nad tym będziemy pracować w następnych latach.
– I znów podglądniemy Skandynawów?
– Mamy się czego od nich uczyć! O tym, co zrobić z bioodpadami, które są w Polsce największym problemem rozmawialiśmy między innymi podczas ostatnich spotkań z naszymi doradcami z Norwegii i Szwecji.
– Po drugiej stronie Bałtyku popularne są biogazownie. Sądzi pan, że przyjmą się i u nas?
– Polska ma strategiczny problem: mimo że stoimy na węglu, nie możemy tylko jego używać do produkcji energii. Musimy wytwarzać prąd i ciepło, wykorzystując źródła odnawialne. Doświadczenia naszych partnerów dowodzą, że biogazownie są bardzo ekologiczne i – moim zdaniem – w zagłębiu miedziowym byłyby niezwykle potrzebne. W swoich planach powinniśmy patrzeć dekadę „do przodu”.
Rozmawiała
Mirosława Bożyńska
Zobacz też TUTAJ